Była - i wciąż jest - najsłynniejszą komiczką Ameryki. Niedoszłą boginią złotej ery Hollywood, królową filmów klasy B plus, która po czterdziestce - w czasach, gdy po czterdziestce kobieta znikała - odnalazła to, w czym była naprawdę dobra i odniosła spektakularny sukces. A przy okazji uratowała, na trochę, swoje małżeństwo. Przez sześć sezonów “I Love Lucy” było najchętniej oglądanym serialem w Ameryce: w poniedziałkowy wieczór oglądało go 11 milionów rodzin. Przy 15 milionach zarejestrowanych odbiorników. Podobno w przerwach na reklamy na chwilę obniżał się poziom wody w miejskich zbiornikach: cały naród szedł na szybkie siku, i naciskał spłuczkę. To “I Love Lucy” po raz pierwszy pokazało na ekranie mieszane - biało-latynoskie - małżeństwo i ciążę, a także zrewolucjonizowało telewizyjną produkcję i sposób zarabiania na hitach.
W dzisiejszym odcinku Herstorii Wysokich Obcasów Katarzyna Wężyk i Natalia Waloch opowiadają o Lucille Ball.